Chcecie mnie poznać? Zobaczcie moje inspiracje…
Od zawsze podkreślam, że mój gust florystyczny i twórczość ukształtowały umiłowanie natury i sztuka. Dziś chcę Wam przedstawić kogoś, z kim mam wiele wspólnego i kto uczy mnie naturalnej florystyki w zgodzie ze sobą.
Poznałam ją stosunkowo niedawno, ale jej życiorys, działalność i styl, zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Urodziła się dokładnie 101 lat przede mną, jednak jej podejście do tematu kwiatów jest tożsame z moim. Constance Spry – postać niezwykła, która inspiruje i pokazuje, że można wszystko! Kim była? Kiedy tworzyła? Jakimi zasadami się kierowała? W telegraficznym skrócie: była florystyczną rewolucjonistką, urodzona w 1886 roku, tworzyła w latach 1920-1960 , a jej jedyną zasadą było brak zasad. O takiej osobowości pisać w skrócie, to grzech niewybaczalny. Dlatego poznajcie ją nieco bliżej.
Gdyby nie Constace Spry, dzisiejsza florystyka z całą pewnością wyglądałaby zupełnie inaczej. To właśnie ta kobieta wprowadziła na salony ogród, las i warzywnik. Tak, tak… dobrze przeczytaliście! Jej aranżacje łączyły w sobie piękno eleganckich i wykwintnych kwiatów z pospolitymi roślinami, które można znaleźć w przydrożnych rowach, na łąkach, czy przy leśnych ścieżkach. Była mistrzynią w dobieraniu kolorów, łączeniu różnych tekstur i kształtów. Nie bała się łamać schematów i utartych konwenansów. Popularne wówczas ciasne bukiety z goździków czy chryzantem były dla niej infantylne i nieciekawe. Często mawiała:
„Róbcie, co wam się podoba, podążajcie za swoją gwiazdą… Otwórzcie umysły na każdą formę piękna.”
Łączenie eklskuzywnej orchidei z liśćmi kapusty czy jarmużu, było wówczas szokujące. Dla Spry najważniejszy był efekt końcowy, pełen harmonii, naturalnego piękna i różnorodności biologicznej. Była wierna swojej estetyce i wrodzonemu talentowi.
Constance zaczynała jak wielu z naszej branży. Dlatego też jest mi tak bliska i odnajduję w niej cząstkę siebie. Z wykształcenia była pielęgniarką. Uwielbiała kwiaty i fascynował ją świat roślin. Dlatego często obdarowywała bliskich aranżacjami stworzonymi z roślin ze swojego otoczenia. Miała wrodzoną umiejętność łączenia kwiatów w taki sposób, że szybko zyskała grono zwolenników. Pracując jako pielegniarka, a potem dyrektorka szkoły dla slumsów na East Endzie, zauważyła, że przynoszone przez nią kompozycje dają wiele radości i wprowadzają kolor do szarej rzeczywistości jej podopiecznych. Kwiaty cięte były wówczas towarem luksusowym i mało kogo było na to stać. Constance przekonywała, że pospolite rośliny, które są dostępne na wyciągnięcie ręki dla każdego, zasługują na uwagę. Odpowiednio dobrane i ułożone mogą tworzyć niezwykłe dzieła, które ozdobią biedne domy.
U Constance Spry cudowne było to, że z jednakowym szacunkiem i dbałością podchodziła zarówno do luksusowych i drogich orchidei, jak i polnych maków czy chabrów. W każdej roślinie dostrzegała niezwykłe piękno i potrafiła je podkreślać, zestawiając je z innymi kwiatami. Jej podejście do tematu florystyki i chęć dzielenia się swoją pasją, zjedały jej wielu przyjaciół w świecie sztuki i teatru. Znajomość ze scenografem Normanem Wilkinsonem doprowadziła do wydarzenia, które zatrzęsło życiem Constans Spry i całym florystycznym światem. To właśnie on w 1929 roku zlecił Spry zaprojektowanie i wykonanie witryny ekskluzywnej perfumerii Atkinsona na londyńskiej Old Bond Street. Realizacja była tak nowatorska i zaskakująca, że zebrane przed butikiem tłumy wstrzymały londyński ruch. To wydarzenie odbiło się ogromnym echem w środowisku i uruchomiło lawinę kolejnych zleceń. Constance wykorzystała chwilę zamieszania wokół swojej osoby i w wieku 43 lat otworzyła swoją kwiaciarnię Flower Decorations.
Jak to zazwyczaj bywa z wielkimi osobowościami, Constance Spry miała ogrom zwolenników doceniających jej oryginalność, jak i krytykantów, dających jej niewielkie szanse na utrzymanie kwiaciarni. Jej nowatorskie podejście do roślin, naczyń i innych elementów, które z powodzeniem wykorzystywała, z jednej strony budziło kontrowersje, z drugiej przyciągało coraz więcej klientów ze śmietanki towarzyskiej. Nie bała się używać chwastów do dekoracji ślubnych. Krytyka nie robiła na niej wrażenia, była wierna swoim przekonaniom. Do historii przeszła jej aranżacja na ślub lady Violet Bonham Carter i Jo Grimonda w 1938 roku. Postanowiła wówczas udekorować nawy kościoła Świętej Małgorzaty wazami wypełnionymi trybulą, przydrożnym chwastem. Efekt był zjawiskowy, ale wielu osobom jej pomysły wydawały się zbyt ekscentryczne. Znalazła się na czarnej liście kilku świątyń oraz luksusowego hotelu Claridge’s. Gazety nie szczędziły jej złośliwości.
„Nie dziwcie się, jeśli na przyjęciu ślubnym z wazonu spośród róż wyjrzy rzepa”
dworował sobie dziennikarz popołudniówki Evening Standard w artykule zatytułowanym „Bukiet z kapusty”. Nie wpływało to jednak na popularność Constance Spry.
Do postaci tej znamienitej florystki bardzo zbliża mnie fakt, że inspiracji szukała nie tylko w przyrodzie i otoczeniu, ale również w muzeach. Natchnienie czerpała szczególnie z XVII-wiecznych martwych natur pędzla holenderskich mistrzów. W Galerii Narodowej podziwiała martwe natury Cornelisa de Heema i powtarzała, że florysta powinien używać kwiatów tak, jak malarz palety.
Wierność swojej stylistyce i pewność swoich wyborów, doprowadziły Constance do takich realizacji jak kwiatowa oprawa ślubu księcia Walii z Wallis Simpson, czy koronacja Elżbiety II. Ta pierwsza zresztą doprowadziła do niemałego skandalu i wykluczenia na jakiś czas z królewskich zamówień. Constance była jedyną florystką, która zgodziła się zrobić kwiatowe aranżacje na ślub kontrowersyjnej pary. Ryzykowała ostracyzm, ale wyżej ceniła sobie kobiecą solidarność: czuła, że nie powinna zawieść stałej klientki w tak ważnym momencie jak ślub.
Działalność Constance Spry była pełna kreatywności na różnych płaszczyznach. Prócz florystyki zajmowała się prowadzeniem serii wykładów dla kobiet, zachęcając je do uprawy własnych ogrodów. Napisała kilkanaście książek, w tym kilka kucharskich, o zdrowym odżywianiu oraz z radami jak postępować z kwiatami, aby przedłużyć ich trwałość. Miała również epizod związany z projektowaniem linii naczyń w stylu Art Deco. Jej ogromną pasją była uprawa zapomnianych odmian róż.
Ceniony brytyjski hodowca róż David Austin podkreślił wyjątkowość Constance Spry, nazywając jej imieniem pierwszą uzyskanąprzez siebie odmianę róży ogrodowej. Jest to jedna z najpopularniejszych róż świata.
Mimo tak wielkiego wpływu Constance na współczesną florystykę oraz coraz popularniejszemu w Polsce nurtowi naturalnemu, to właśnie odmiana róży wyświetla się po wpisaniu nazwiska florystki wszech czasów w wyszukiwarce. O niej samej możwmy poczytać w kilku anglojęzycznych artykułach i nielicznych wzmiankach na polskich stronach.
Przyznam szczerze, że ja sama miałam przyjemność zetknąć się z tą wybitną postacią całkiem niedawno. Jednak jej życie i twórczość zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Zrozumiałam jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Szczególnie wypowiedziane przez nią słowa:
„Nie akceptuj żadnych zasad, traktuj kwiaty jak paletę z farbami, która ubarwi twój świat.”
są bliskie mojemu podejściu jakobym miała malować portret Panny Młodej kwiatami.
Spry uczy mnie, jak być wierną sobie. Jej konsekwencja i pewność siebie doprowadziły do sukcesu. Constance pokazuje, że wrodzone wyczucie stylu, koloru i umiłowanie natury jest cenniejsze, niż wyuczone formy i techniki. Jej historia świadczy o tym, że luksusowe aranżacje mogą wejść pod strzechy, a pospolite rośliny zawitać w królewskich wnętrzach. Kwiaty są dla każdego, kto potrafi docenić ich piękno i ulotność. Twórczość Spry pokazuje, że prawdziwe piękno roślin może zachwycać przez dekady uwiecznione we wspomnieniach i na fotografiach.